
Panie: Małgorzata, Ewelina i Marta, czyli część załogi świetlicy, ze stałą bywalczynią panią Bronisławą.
Świetlicę prowadzi sześć kobiet, które otrzymały dofinansowanie, powołały spółdzielnię socjalną i podjęły się prowadzenia klubu dla seniorów. – Zauważyłyśmy, że takie miejsca są potrzebne. Dla starszych nie ma praktycznie nic. Są puby, restauracje, ale one są skierowane głównie do ludzi młodych – mówi prezes spółdzielni Małgorzata Jaszewska. – Dla nas natomiast ten klub miał być miejscem pracy, ale też możliwością wyjścia do ludzi. Byłyśmy bezrobotne i zdeterminowane, żeby podjąć się jakiegoś działania, nawet wolontariatu – opowiada.
Barierą są finanse
Pensje pań są znikome, a świetlica utrzymuje się jedynie dzięki rocznej dotacji unijnej, która kończy się w lutym. Jeśli kobietom nie uda się zdobyć jakichś źródeł finansowania, klub przestanie istnieć. Szefowa spółdzielni zaznacza, że próbuje pozyskać pieniądze także z projektu unijnego.
– Nie mamy doświadczenia w pisaniu wniosków, a w mieście nie znalazł się nikt, kto mógłby nam pomóc – mówi. Korzystanie ze świetlicy jest płatne, bo trzeba utrzymać lokal, opłacić czynsz i media oraz zarobić na utrzymanie pracowników. – Dla ludzi największą barierą są finanse – mówi M. Jaszewska.
Panie liczą na pomoc ze strony samorządu po to, żeby seniorzy mogli korzystać z klubu za darmo lub za symboliczną opłatą. – Widzimy, że w dni, kiedy zajęcia są darmowe, mamy tutaj komplet osób. To pokazuje, że świetlica jest potrzebna – uważa M. Jaszewska.
Z istnienia tego miejsca bardzo cieszy się Lucyna Nowak, która codziennie dowozi tutaj swoją mamę Bronisławę. – To zbawienie dla ludzi starszych, a dla nas ogromna pomoc w opiece. Jestem bardzo zadowolona, panie są bardzo zaangażowane. Mama jest chora i potrzebuje stałego nadzoru. Takie miejsce jest sposobem na dodatkową komunikację ze światem. Dzięki temu osoby starsze nie muszą siedzieć zamknięte w domu. Mama wraca szczęśliwa, lepiej funkcjonuje i śpi – chwali opiekę w świetlicy pani Lucyna.