
Pierwsza proteza okazała się tylko przymiarką do o wiele poważniejszej konstrukcji.
Fantastyczna historia młodych ludzi, którzy swoją pasję i wiedzę wykorzystali do tego, by stworzyć protezę dla niepełnosprawnej koleżanki, ma ciąg dalszy. Kiedy rozmawialiśmy z nimi przed tygodniem, wspominali, że w zasadzie już pracują nad nową, ulepszaną wersją protezy. – Proteza, którą przekazaliśmy, działa na zasadzie zgięcia ręki w łokciu – wyjaśnia koordynujący pracę chłopców Artur Tutka, nauczyciel w ZSTiO.
– Nowa będzie automatyczno-elektroniczna. Dążymy do tego, aby zebrać ładunek elektryczny z mięśnia i poprzez arduino i oprogramowanie c++ wzbudzić serwonapęd, który pociągnie linki – dodaje.
Długa lista zakupów
Niestety, projekt jest znacznie bardziej skomplikowany niż ten, który uczniowie zrealizowali wcześniej. A to rodzi koszty, których ani młodzi projektanci, ani szkoła nie są w stanie pokryć. Dlatego z prośbą o wsparcie zwrócili się do internautów, założyli stronę na portalu crowdfoundingowym i liczą, że z pomocą ludzi dobrej woli zrealizują marzenia – swoje i swojej koleżanki. Tak naprawdę nie wiedzą jeszcze, ile dokładnie pieniędzy będą potrzebować.
– Czujniki nacisku siły lub potencjometry. Mikroprocesory arduino, serwonapędy, okablowania, złączki, śrubki, elementy mocujące, bowdeny – wymienia niezbędne rzeczy A. Tutka.
Najbardziej wrażliwy punkt przedsięwzięcia leży jednak gdzie indziej. – Zbieramy przede wszystkim na materiał do druku, tak zwany filament. Ma on imitować ludzką skórę, przypomina ją w dotyku, ma też taki kolor – zaznacza nauczyciel.
Materiału do drukowania 3D potrzeba bardzo dużo. Jedna rolka to koszt około 200 zł. Do wydrukowania prototypu zużyli 5 szpul. A to jeszcze nie koniec zawiłości technicznych. Materiał, który chcą wykorzystać, dostępny jest tylko w USA, przede wszystkim nie mają jednak pewności, czy będzie on współpracował z ich drukarką 3D. Bynajmniej na swój sprzęt nie narzekają, ale drukarka, którą posiadają, ma swoje ograniczenia – przede wszystkim druk długich elementów trzeba dzielić na etapy, potem te elementy łączyć, a to osłabia konstrukcję. Dlatego jeśli filamentu nie będzie można użyć w ich drukarce, rozważą zakup nowej.
– Może to być 1000 złotych. A może i 20 tysięcy złotych z nową drukarką. Na razie robimy to na sprzęcie, jaki mamy – podsumowuje potrzeby A. Tutka.
Pośpiech wskazany
Pytany o terminy opiekun trójki młodych konstruktorów wyznacza granice ze świadomością, że pierwszy model miał zostać wykonany w tydzień, a w powstawał kilka miesięcy.
– Chcemy zdążyć, zanim nasza uczennica opuści szkołę. W tym roku zdaje maturę. Chce iść na studia i pracować w wyuczonym zawodzie technika pojazdów samochodowych. Bez protezy nie da rady – mówi. Pasjonaci walczą więc trochę z czasem, wszak wiele rozwiązań będą musieli opracować od zera. Zapewniają jednak, że z efektów ich pracy będzie korzystać nie tylko ich szkolna koleżanka, ale wszyscy zainteresowani, bo dokumentację niezbędną do wykonania kolejnych tego typu protez umieszczą w internecie. Na razie trwa zbiórka.
Akcję uczniów jarosławskiego „mechanika” i ich nauczyciela można wesprzeć na stronie ZRZUTKA.